Geoblog.pl    sqlap    Podróże    Plaże, kokosy i tym podobne...    5 w hinduskiej skali czystosci...
Zwiń mapę
2009
18
paź

5 w hinduskiej skali czystosci...

 
Malezja
Malezja, Kuala Lumpur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11954 km
 
Nie da sie, po prostu sie nie da normalnie przejsc przez granice. Ale po kolei:
Ladujemy o czasie. Quatar Airlines bez zarzutu. Wystarczy przycisnac przycisk i wszystko zalatwione, jak w polskim sejmie. Tyle ze obsluga duzo ladniejsza. Filmow kilkanascie do wyboru z czego kilka dobrych. Jedzenie jak zwykle jak to w samolocie.
Ladujemy no i przejscie graniczne. Odkad mamy UE, zapomina czlowiek jak to bylo. A Malezyjczycy nie pomagaja. Kolejna nacja w stylu aaa w zasadzie to mi sie nie chce, aaa moze wpuszcze, a moze nie, a i tak wpuszczaja! Swoje odstalismy ale udalo sie. Taxi-bilet nabylismy w kasie i juz za 74 myr (1 MYR - 80 groszy) pedzilismy do miasta. Hotel niby 5 gwiazdek - The Legend - ale jak na Europe to tak ze 3. Ale klima jest (temperatury kolo 30, deszczu w sumie nie duzo i raczej kolo 17stej, ale wilgotnosc chyba z 90 procent), internet jak widac jest, metro 50 m od wejscia - stacja Putra (kolejne nawiazanie do sejmu - jak pech to pech) wiec nie narzekamy.
Zaraz po powrocie przejechalismy sie tutejszym metrem (naziemne, tanie, nikomu nie przeszkadza, szybkie - czemu nie ma takiego w Warszawie???) do Little India. Poza tym, ze mialo byc tu Swieto Deepavali albo Divali albo jeszcze inaczej tzw. swieto zwyciestwa swiatla nad ciemnoscia, to znalezlismy tu niewiele. Dluuuga ulica z oswietlonym bazarem, ale chyba nie ze wzgledu na swieto swiatla a bardziej na klientow, poza tym tylko lekki, podkreslam lekki syf na ulicach, pare knajp i nic wiecej. Podobno w Singapurze jest fajniej.

Nastepnego dnia z rana, kolo 13 juz siedzielismy w taxi do tzw. frimu czyli Forest Research Institute czyli lasu rownikowego dla ubogich, bo jak napisali w przewodniku jak ktos nie zdazy do Taman Negara, najwiekszego parku narodowego w Malezji to niech chociaz wejdzie na drzewo we frimie. Tutaj na prawde wchodzi sie na drzewo, a mowia na to canopy walking. W sumie kosztuje to z wejsciem do parku 15 ale wrazen troche jest. Podejscie ok. 1 km w upale do budki w lesie. Tam napis: konstrukcja przy wsparciu niemieckich inzynierow, no i od razu pewniej sie czlowiek czuje. Wierzcholki drzew zostaly polaczone linami i drabinami metalowymi na ktorych leza deski, spruchniale bo spruchniale ale zawsze deski. Wszystko troche buja, do ziemi ze 100 m ale wrazen co nie miara. Ciekawe czy ci niemeccy inzynierowie to budowali czy tylko widzieli?
Trasa troche krotka bo 150 m, ale jak juz mowilem dla ubogich.

Zajechalismy po drodze do jaskin Batu. 3 wielkie jaskinie, przed jaskinia wielki posag, a w srodku esencja hinduizmu. Palace sie swiece, panowie i panie z kropkami na czole i jak to mowi Filip w pidzamach. Swiatynie powstaly na czesc niejakiego Murugana?? i znanego Ganysza przeszlo 100 lat temu.

W miedzy czasie poznalismy taksowkarza, ktorego ochrzcilismy Witoldo, ktory wyjasnil nam ile za ile i gdzie mozna dojechac. Mniej wiecej za dyche mozna z centrum prawie wszedzie oprocz lotniska. Czasem lepiej wlaczyc taksometr bo taniej wychodzi.

Nadeszla szesnasta a jak szesnasta to czas do miasta. Kierunek China Town. Cel jedzenie i piwo ktore z racji islamskich wplywow jest towarem deficytowym. Na szczescie u chinczykow jak zwykle mozna duzo i tanio. Najedlismy sie kurczakiem na ostro, na slodko, na kwasno itd. ale cieplo, duzo i na prawde swiezo. Ten chinczyk malezyjski smakuje duzo lepiej niz polski no i to piwo Jazmin za 12 myrow za 0,8, troche drozej niz u nas, ale biorac pod uwage okolicznosci pierwsza klasa. Z jedzenia dzien wczesnie poszlismy na tajskie zupy w malych... wiaderkach. Wystarczy na caly obiad. Kluski, warzywa i dodatki. I znowu swieze, cieple, duze i tanie.

Z pierwszych wrazen rzucaja sie drogi, duze, wielopasmowe i bez dziur. Pod Kuala Lumpur mija sie wiele osiedli domkowych, zywcem wyjetych z Europy. Tu jest czysto! Moze w skali europejskiej to jest tu i owdzie brudnawo ale w hinduskiej skali 1-5 daje 5. Ludzie nie sa nachalni jak w Egipcie.
Elektronika nie tak tania jak sie spodziewalem, ale tansza niz w Europie i mozna trafic okazje - najlepsze jest centrum handlowe Low Yat Plaza przy stacji Monorail - Bukit Bintang. Istny raj - 3 pietra czystej elektroniki - telefony, komputery, gpsy, kable, zlaczki i przelaczki i mozna sie targowac i jeden jedyny sklep z torebkami - piekne czyz nie?
W innych miejscach ciuchow duzo ale malo dobrej jakosci. Na reklamach przed sklepem stoi, ze maja Hugo Bossa a w srodku nie wiedza nawet co to jest...

Reasumujac Kuala Lumpur na plus. Zadziwiajaca jest mieszanka kulturowa - troche hindu, troche arabska, troche malezyjska i nawet z lumpem mozna pogadac po angielsku.
Wstawilbym jakies zdjecia, ale lacze u nas nie za szybkie. Jutro test na Airasia i niebianskie wyspy Perhentian na wschodnim wybrzezu...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
sqlap
Małgorzata i Paweł Karaś
zwiedził 15% świata (30 państw)
Zasoby: 127 wpisów127 7 komentarzy7 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.08.2013 - 31.08.2013
 
 
23.11.2012 - 07.12.2012