Geoblog.pl    sqlap    Podróże    PIN 2007    Annapurna Circuit
Zwiń mapę
2007
07
wrz

Annapurna Circuit

 
Nepal
Nepal, Kathmandu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6888 km
 
Annapurna Circuit - dzien 1
7 rano - sniadanie naturalnie 20 min spoznione. Omlet platki, herbata po Nepalsku i pedem do taxi marki Suzuki Maruti jak tu generalnie wiekszosc, zeby zdazyc na New Bus Park czyli taki dworzec PKS. Oczywiscie wszelkie rozklady i info w nepalskich szlaczkach ale udalo sie zdazyc. I tak z 15 min opoznieniem wystartowalismy (to najmniejsze opoznienie jakie mielismy w Nepalu!). Bus jeszcze gorszy niz ten z Delhi a przede wszystkim od podlogi do sufitu 170 cm.Nie musze dodawac ze bmielismy z ttym troche problemow. Do Besisahar czyli miejsca startu wielkiej petli mielismy ok 137 km. jechalismy 8 gozin co daje srednio ponad 15 km/h i na dodatek jeden z miejscowych ukratkiem zwrocil wczesniej zjedzona kukurydze na plecak Kuby. Dostal od nas... chusteczki do czyszczenia ale trzeba mu bylo pokazac jak dziala tak wysoko wyspecjalizowany sprzet. W zwiazku z poznym przybyciem zdecydowalismy sie na nocleg choc teoretycznie powinnismy juz dojsc kawalek. Rzadko kto normalnie nocuje w Besisahar ale o tej porze roku na trek wychodzi ok 10 osob dziennie - w sezonie - 500!. Naganiacze juz czekali zeby opchnac nam hotel za darmo w zamian za jedzenie, ale w jednym miejscu lazienke od pokoju dzielilo bagno, za to w 2 hotelu o dziwnej nazwie S`Annapurna. Mily wlasciciel do poslugiwania ma 2 male corki a jedzenie bardzo dobre (przynajmniej wtedy mielismy takie uczucie). Ryz, ktory rosnie w kazdym mozliwym wolnym skrawku ziemi w gorach, ze tak powiem prosto od krowy. Do tego swieze warzywka i zupa czosnkowa. Pycha!

Annapurna Circuit - dzien 2
Besisahar - 760 mnpm - Khudi - troszke z gorki, malo podejsc - ok 2.5 h - menu (owsianka 60 R, ryz smazony z warzywami 90, herbata duza 80 czytaj w gorach mala herbata - w gorach zamawiajac duza herbate dostaje sie termos). Dalej do Bhulbuhle - 840 mnpm - 0.5h z Khudi. Mapa podaje ze sprawdzaj tam pozwolenie na wejscie na teren parku ale my nie znalezlismy nic. Ustabeshi - 940 mpnm - wioska nad Nadi Khola - taka rzeka - 2.5h od Bhulbuhle - duzo blota, idzie sie przez wioske Nadi Bazzar (sporo ladnych restauracji wsrod pol ryzowych) - wzdluz rzeki ktora towarzyszyla nam prawie do samego konca - Marsyangdi Khola. Menu - owsianka 85, ryz smazony 115, herbata duza 90).

Wydarzenie dnia: krowa niesiona przez lokalesa

Haslo dnia: nie daj sie dotknac miejscowemu jesli masz biala koszulke

Annapurna Circuit - dzien 3
Bardzo ostre podejscie do wioski Bahundanda - 1310 mnpm - a dalej 2 h do Khanigaon - 1190 mnpm - troche zejsc ale bardzo dwie ciezkie przeprawy przez dosc spore potoki w trakcie monsunu. Dalej Syange na 1100 ok 1h i podejscie dosc ostre do wioski Jagat. Caly dzien mielismy deszcz do tego pijawki i generalnie klimat tropkialny ale za to banany na drzewach i inne podobne. Przekonalismy sie ze w tym kraju nie da sie jesc momo ze wzgledu na jedna drobna przyprawe ktora nazywaja masala nie mylic z herbata. Nam to troche przypomina kmnek ale jest paskudne. Za to w gorach najlepiej smakuje zupka chinska, tyle ze oni tutaj biora tylko kluski z tej zupy a reszte przyprawiaja sami - rewelacja! Menu (odpowiednio jak wyzej 80, 125, 170).

Annapurna Circuit - dzien 4 i 5
Dnia 4 szkoda pisac - z Jagat na 1300 do Karte na 1850 - makabryczne podejscia ale przebija juz slonce.

Dnia 5 pobilismy pierwsza z granic 2000 mnpm. Przez Dharapani gdzie pierwszy raz sprawdzili nam bilety do parku i gdzie zaczynaja sie tybetanskie wioski - charakterystyczne mlynki czyli jakby puszki ustawione na drodze na palach ktore sie kreci kiedy sie przechodzi obok (zawsze zgodnie ze wskazowkami zegara - tak sie tu modla), do Bagarchap na 2160 dosc lagodna szeroka sciezka, a dalej do Chame - 2670 mnpm - stolicy dystryktu Manang czyli miasta bazy wypadowej na przelecz, przez lasy jodlowe. Caly dzien juz mielismy sloneczko, ogladalismy pierwsze osmiotysieczniki - niesamowite widoki. Mysle ze wydarzeniem dnia mozna nazwac spotkanie z lokalnym piwem Chyang - obrzydliwy jabol i lokalnym winem ktore smakuje tak samo jak lokalne whisky, lokalne brandy itd. jednym slowem niepijalne. A jeszcze z cyklu co mozna niesc w Nepalu widzielismy lokalesa niosacego kurnik, szafe i wielki 500l baniak. Oni naprawde wnosza wszystko na plecach, a takie 100 kilowe paczki to standard, ale z takim ladunkiem chodza 12 letnie dzieci.

Jeszcze po drodze wysadzali droge dynamitem, spotlismy zolnierza dosc mocno pijanego z dluga bronia a menu w Chame (90, 125, 325).

Annapurna Circuit - dzien 6, 7 i 8 caly w Manangu
dzien 6
Z Chame do Brathang na 2850 dosc luzna trasa bez ostrych podejsc, obok sadu jablkowego w prawo zamiast w lewo do mostu i dosc mocna do mostu na 3000! Kolejna bariera pekla a ja poczulem po raz pierwszy brak powietrza, dalej ostro w gore do Dhukure Pokhari na 3060 i dalej prawie plasko po szerokiej sciezce do Lower Pisang z bardzo fajnym hotelem na poczatku wioski, co zadziwiajace rasta wlasciciel mial racje mowiac ze ma ciepla wode, chyba pierwszy raz w gorach. menu (95, 120, 440).

dzien 7
Pobudka z samego rana i dosc mocne podejscie na poczatek i zejscie z przeleczy do wioski Humde z lotniskiem. Tuz za wioska buda na pustyni a w niej wojskowy kontrolujacy bilety wstepu:). Dalej w klimacie juz alpejskim szlismy rowna droga i tu po przejsciu myslelismy ze to wioska Brhaka na 3360 ale okazala sie tylko wioska pasterska gdzie mozna napic sie jogurtu z jaka. Potem przez Bhrake do upragnionego Manangu. Teoretycznie mozna tu wymienic dolary ale tylko w sezonie. Znalezlismy na poczatku bardzo klimatycznej wioski hotel Mountain Lake. Wlasciciel Tisho Ghale jest fotografem i w sezonie prowadzi hotel a poza sezonem siedza tam jego rodzice. Niesamowita atmosfera, rewelacyjne jedzenie, widok na Annapurny, jednym slowem po calym tygodniu naladowalismy baterie. menu (95, 160, 325)

Z Manangu mozna wybrac sie nad najwyzej polozone na swiecie jezioro Tilicho Lake 4920 mnpm i nad Ice Lake 4600 mnpm, trasa wychodzi z Brhaka.

Annapurna Circuit - dzien 9
Z Manangu 1.5 godziny pod gore do ostatniej sensownej restauracji w wiosce Gusang 3900 mnpm i dalej do miejscowosci Yak Kharka na 4018 kolejne 1,5 godziny. Tam zastalismy duza ilosc hoteli... w budowie. Ciekawym narzedziem sa tutaj taczki. Pewnego rodzaju drewniana miska noszona naturalnie przez lokalesa na plecach. Dalej do Ledar w chmurach na 4200 z 2 hotelami bez cieplej wody z kiblem na zewnatrz i prysznicem w kuchni czyli umywalka. Hotel dalszy, troche tanszy - 50R od osoby. menu (100, 120, 300). Na szczescie maja piec w jadalni. Troche kopci do srodka ale da sie wysiedziec.

Annapurna Circuit - dzien 10
Ostatni trening przed podejsciem. Do Thorung Phedi na 4500 idzie sie dosc spokojnie w gore i po jakims czasie sciezka rozwidla sie:

- w lewo schodzi do rzeki (latwiejszy wariant) po czym mniej wiecej poziomo do samej wioski

- w prawo (trudniejszy wariant) w gore na 4800 potem ostro w dol do potoku, mostem i znowu w gore do wioski

Chcielismy dojsc na 4900 do tzw High Camp zeby nie atakowac przeleczy z 4500 ale lokalesi mieli swieto za przelecza w Muktinath wiec zajeli caly motel.

Annapurna Circuit - dzien w ktorym pekla przelecz
Najpierw od 7 rano bardzo ostro do Thorung Phedi High Camp na 4900 2,5 h. Dalej surowo, bardzo ciezko w deszczu i mgle, prawie jak w wyprawie na biegun, mijajac 14 slupkow az do przeleczy na 5416 mnpm THORUNG LA!!! Jeszcze tylko mala ofiara Bogom w postaci kasety miniDV i ostro w dol 2,5h i 1 godz od zamknietego hotelu do wioski - pol godziny od metalowego mostu. W Muktinath bylismy o 7 wieczorem - 14 godzin treku.
Wydarzenie dnia poza osiagnieciem przeleczy: schodzac z przeleczy weszlismy w chmure, wyszlismy z niej tuz nad Muktinath w krajobrazie zaczarowanej krainy.

Annapurna Circuit - dzien 12
W Muktinath odwiedzlismy kompleks swiatyn buddyjskich - rewelacyjna sprawa - lokalesi przychodza zanurzyc sie w swietej wodzie, zapalic kadzidla czy zakrecic mlynkiem, ewentualne pospiewac. Po poludniu zaczal sie festiwal ze slynnymi wyscigami konnymi, ale my ruszylismy dalej do Kagbeni na 2800. Sliczna i ostatnia tybetanska wioska po drodze nad rzeka Khali Gandaki. Tam odwiedziny w Yak Donaldzie, steki z jaka (net, telefon dalej w cenach gorskich) i bardzo ladna w stylu peruwianskim trasa wzdluz rzeki do Jomsom - pierwszej nietybetanskiej wioski od przeleczy - niewiele tu jest, ani netu, ani rewelacyjnych widokow na Annapurne i Dalaughiri (tym razem chmury).
Pozostalo nam czekac na samolot do Pokhary.

Annapurna Circuit - dzien 13 i 14
dzien 13
Zaczelismy dzien od zalatwiania biletu lotniczego. Mozna to zrobic albo bezposrednio w Gorkha Airlines tuz obok lotniska albo w hotelu na przeciwko banku, gdzie mozna tez wymienic kase (biora prowizje) - jest to troche pewniejszy sposob gdyz bilet dostaje sie do reki. Zadowoleni, nie przeczuwajac jak mimo wszystko trudno wydostac sie z Jomsom, przelezelismy caly dzien czyhajac na 8 tysieczniki z aparatami i kamera. Udalo sie zrobic pare fajnych fotek, ale dzien popsula nam wiadomosc ze samolot z Jomsom lata do Pokhary ale pod warunkiem, ze z tej Pokhary przyleci, a zeby to mu sie udalo nie moze byc chmur miedzy jakimis dwoma szczytami miedzy ktorymi akuratnie leci. Czasem samolotu nie widac 10 dni.
dzien 14
Uhahani rykiem pierwszego samolotu nadlatujacego rano popedzilismy na lotnisko, jak z reszta cala reszta turystow czekajaca na samolot i okazalo sie ze jeden dotarl ale drugi, ktorym mielismy leciec nie i sprawa sie sypnela. Majac w planie wizyte w Chitwan musielismy szybko podjac decyzje. Troche nerwowki, jakies propozycje helikoptera za 200 dolcow od os., motory, muly az w koncu dopadlismy jeep za 500R i ruszylismy w trase. Jeep dojezdza tylko do Lete bo dalej nie ma jeszcze drogi wiec dosc mocno zawiedzeni wyciagnelismy buty z plecakow. Circuit musial jednak peknac na piechote. Do Lete dotarlismy po 2 godz. (2480 mnpm) i znowu pzrzywital nam dlugo nie widziany deszcz monsunowy oraz jakze ukochany przez nas tropik. Po 5 godzinach szybkiego marszu, juz po zmroku dotarlismy do Dana na 1440 - ciekawa sprawa, idzie sie wzdluz skal i rzeki i nagle skreca sie w prawo i za winklem jest wioska:) Dorwalismy pierwszy hotel po lewej - calkiem niezly, z weranda i limonka, grapefrutem i bananowcem za plotkiem.

Annapurna Circuit - dzien 15
Dalej przez Tatopani (gorace zrodla za 25R! - podobno warto ale jak sie nocuje w Tatopani bo kapiel przy gwiazdach pierwsza klasa) i za wioska czekala nas niespodzianka - ostre podejscie i ostre zejscie, w sumie 2 h i przesunelismy sie 200 m do przodu, musielismy obejsc zawalona sciezke. Dotarlismy do Beg Khola skad cudem zlapalismy jeep`a za 100 do wsi Naya Beishari. Dalej 2,5h poziomo przez most na druga strone do miasta Galeshwar na 1170 gdzie po raz pierwszy od 2 tyg zobaczylismy cywilizacje i co najwazniejsze taxowki do Beni za 100 R od os.
W Beni, miescie ktore teoretycznie zamyka petle (mozna tez zakonczyc w Naya Pul - druga odnoga) zlapalismy pierwszy lepszy hotel (Yeti Hotel - nie polecam) i rano mielismy spokojnie taxowka dotrzec do Pokhary.

Annapurna Circuit - dzien 16 ostatni
Rano cudem zlapalismy jakiegos goscia ktory odpalal taxe na pych i dostalismy info od niego ze za 2000R dowiezie nas do Pokhary. Ale niespodzianek mielismy jeszcze kilka po drodze. Rzeka urwala droge i musielismy przeprawiac sie boso przez nie, zlapalismy jeep`a tuz za rzeka i za 50 R znowu popchnelismy sprawe do przodu az do jak mowia miejscowi autostrady. To taka asfaltowka jak u nas gdzies gleboko w bieszczadach ale zawsze to cos. Jednak i tu musielismy pokonac rumowisko na piechote i przesiasc sie do jeep`a, ktory na nasze szczescie za 150R od os. szczesliwie dowiozl nas do Pokhary.

Reasumujac: Circuit jest piekny, od tropikow przez klimat umiarkowany po klimaty alpejskie. Widzielismy 8 tysieczniki Annapurny i cala Wielka Bariere jak tu mowia na masyw, gdyz zatrzymuje on deszcze monsunowe. Odwiedzilismy wioski hinduistyczne, buddyjskie i tybetanskie. I wreszcie przekroczylismy boso kilka rzek, wodospadow itp. ale to juz uroki pory monsunowej aczkolwiek nie wiem jak w sezonie mozna isc w takich upalach. Gdyby odjac dni w ktorych odpoczywalismy albo po prostu dojezdzalismy wychodzi 12 dni wiec sprawa jest jak najbardziej osiagalna w 2 tygodnie. Polecam goraco!

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
sqlap
Małgorzata i Paweł Karaś
zwiedził 15% świata (30 państw)
Zasoby: 127 wpisów127 7 komentarzy7 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.08.2013 - 31.08.2013
 
 
23.11.2012 - 07.12.2012