Sao Paulo

Pobudka o 9.30 rano. Mielismy wpasc na plaze oddalona o 50 mil od Sao Paulo, na ktorej to stoi domek panstwa Sciulli, a z racji tego ze mamy zime (dzis ok. 25 stopni) duzo osob wybiera sie nad ocean. Taki sposob na zabicie zimowego weekendu. Plaze przelozylismy na jutro, natomiast po sniadanku, raczej zwyklym europejskim, rodzice Brenna zabrali nas na przejazdzke po miescie. Widzielismy m.in. stadion druzyny Sao Paulo FC mogacy pomiescic ponad 100 tys. osob (tylko Maracana w Rio de Janeiro jest wieksza), a takze weszlismy na najwyzszy punkt w miescie (120 m) i moglismy podziwiac cale miasto. Musielismy niestety kupic piwko na szczycie, bo inaczej nie wpuszczono by nas na taras widowkowy, ktory otwieraja o 15. My bylismy na miejscu o 12, a ze na szczycie restauracja stad piwko za 15R$. Cena jak w Kopenhadze! Nad miastem wyraznie widoczna warstwa smogu. Spory maja tu problem z tym, stad ruch w miescie jest regulowany. Np samochody z rejestracja konczaca sie na 7 i 8 moga jezdzic w czwartki tylko miedzy 10 rano a 17. Tak to tu dziala.

Po powrocie maly obiadek skladajacy sie glownie z wielgasnego kawalka wolowiny z grila nazywanej tu pikaja - rewelacja. Jak twierdzi Brenno, Brazylia ma 2 najlepsze na swiecie rzeczy: football i szuhaskarija czyli miejsca gdzie mozna dostac grilowane miesko. Wprawdzie w Argentynie maja lepsze steki, ale reszta nalezy do Brazylii.



Wieczorkiem udalismy sie z Bartkiem do padariji na piwko, czyli do wczesniej wspominanej piekarni. Sprzedawca okazal sie byc w kawalku Polakiem. Jego dziadkowie na nazwisko mieli Wisniewscy. Niestety jedynym jezykiem jakim posluguje sie sprzedawca to portugalski. Piwko 0.6 o nazwie Skol kosztuje w piekarni 2.7 kruzeiros (taka pospolita nazwa ichniejszych pieniazkow).

Brenno zaoferowal sie pokazac nam Sao noca. Ale wczesniej nauczyl nas jak prawidlowo robic caipirinhe. Skladniki: cachaça czyt. kaszasa czyli skladnik podstawowy zrobiony z trzciny cukrowej 39 badz 60 procentowy (koszt 6R$ za litr!), cukier bialy prawie darmo, limonki (1kg ok. 1R$!), lod niekoniecznie kruszony. Kolejno: wyciskamy sok z jednej limonki, dodajemy 3 male lyzeczki cukru, mieszamy, dodajemy lod, do smaku doprawiamy kaszasa, mieszamy, pijemy. Bartek naturalnie stworzyl przepis na caipirinhe po polsku. Skladniki: kaszasa. Kolejno: do smaku wlewamy kaszasy. Caipirinha po polsku czyli masakrado.



Ale zeby nie bylo tak rozowo, popsul mi sie telefon a Bart nie ma zdjetego simlocka.



Slowo na dzis: obrigado czyli dziekuje.

Komentarze (0)